Noe: Wybrany przez Boga

Data:

„Noe: wybrany przez Boga”, szkoda, że przeze mnie też. Omijam szerokim łukiem złe filmy bo mogę. Nikt mi nie każe pisać, że nowy Wajda jest dobry, a Szumowska odkrywcza. Chodzę tylko na filmy, które mnie interesują i piszę tylko o tych, o których myślę, że warto. Tym razem dałam się nabrać na dwa słowa: Darren Aronofsky.  W zasadzie nie wiem co mnie podkusiło, od „Requiem dla snu” ten nie zrobił nic arcydzielnego. Nie można odmówić kunsztu „Czarnemu Łabędziowi”, a Aronofsky to reżyser biegły w psychologizowaniu postaci i z zacięciem filozoficznym, ale nic poza tym. Tym razem wziął się za Biblię, więc wnosząc po zwiastunie, można się tu spodziewać mariażu widowiskowości i kameralnego odkrywania  prawd, powolnego rozszyfrowywania symbolicznych kodów i teologicznych sensów.

 emma-watson-joue-le-role-d-ila-dans-noe

Nie. Aronofsky postawił na fantasy, choć miał w rękach materiał, który sam składał rączki do dziękczynnej modlitwy, to po zobaczeniu tego co wyprodukował ręce się załamały. Biblia, a zwłaszcza Stary Testament jest historią alegoryczną, być może nawet baśniową, a na pewno na tyle uwikłaną w alegorie, symbolizm i wątki topiczne, że często nieinterpretowalną dla współczesnych, tak trudną w odbiorze, że łatwiej jest ją ośmieszyć, niż zrozumieć. Reżyser nie podniósł rękawicy.

 Noah-2014-HD-Wallpaper-8780-660x371

Jakby tego było mało, w przedchrystusowych czasach umieścił… Kamieńce ( poprawnie Strażnicy, ale nie można ulec skojarzeniu, że ich praprzodkami są Jacksonowskie Drzewce z „Władcy Pierścieni”), czyli anioły posłane przez Stwórcę na Ziemię prosto z kosmosu, którym kształt nadało błoto i skała. No i najlepsi specjaliści Hollywoodu, czego niestety nie widać. Geneza Strażników jest piękna, tak samo jak opowieść z Księgi Rodzaju, którą cytuje Noe. Noe – człowiek prosty, posłaniec, jurodiwy, wypełnia polecenie Najwyższego i nie cofnie się przed niczym i jak na biblijnego bohatera przystało w nosie ma logikę. W przeciwieństwie do innych członków jego rodziny, oni myślą całkiem racjonalnie, jak na ludzi, którzy poszli za kimś, kto utrzymuje, że słyszy samego Boga. Interpretacja historii Noego też ostatecznie jest urocza, ale płytka jak spojrzenie Emmy Watson. Dziewczyna już dźwiga na swoich barkach ciężar krytyki, więc darujmy jej i skupmy się na równie słabych Logan Lerman, Douglasie Booth i Anthonym Hopkinsie. Całej trójce aktorską zręcznością dorównywały belki z których Noe z kamieńcami budowali Arkę. Jenniffer Connelly jest bardzo rzewna, ale to ona i Crowe ciągną tę kosztującą 130 mln dolarów machinę po jałowych glebach, obsiewając je od czasu do czasu naiwnymi dialogami na zmianę z patetycznymi tyradami.

Naprzeciw montażowych smaczków (Genesis), czy zgrabnych rozwiązań fabularnych, jak sprowadzenie na Arkę wszystkich zwierząt każdego gatunku, mamy naiwny dualizm, kostiumy jak z żurnala (wiem, moda wraca, więc legginsy, glany i obcisłe męskie koszulki można jeszcze wytlumaczyć) i weganina, który życie zwierząt ceni ponad ludzkie (a to akurat symptomatyczne, ale raczej nie było clou Aronofskiego). Arka Noego w absurdach tonie.

 

Zwiastun: